Zamiast planowanego weekendowego urlopu w Pradze, mającego rozpocząć się pociągiem, liczni podróżni zmuszeni zostali do kontynuowania swojej podróży do czeskiej stolicy samochodami.
Jak donoszą słuchacze Radia 90, którzy dzwonili do naszej redakcji, spędzili dwa godziny w poczekalni rybnickiego dworca PKP na pociąg InterCity kursujący ze stolicy – Warszawy do Pragi. To właśnie tam dowiedzieli się, że ich pociąg nie pojedzie dalej niż do Rybnika. Początkowo przewidziany czas odjazdu wynosił godzinę 9 rano 18 sierpnia.
Jeden ze zdenerwowanych pasażerów opowiedział nam o swoim doświadczeniu. „Gdy przybyliśmy na stację PKP, okazało się, że nasz pociąg miał opóźnienie. Pierwotnie wynosiło ono 86 minut, ale szybko wzrosło do dwóch godzin. Cierpliwie czekaliśmy, aż niespodziewanie minutę przed odjazdem usłyszeliśmy komunikat informujący o tym, że nasz pociąg nie pojedzie dalej niż do Rybnika. Pasażerowie przybyli z Warszawy zostali po prostu zmuszeni do opuszczenia składu. Jak można nas tak późno o tym poinformować? Siedzieliśmy jak głupcy przez dwie godziny, a potem nagle dostaliśmy tę informację. To jest doprawdy absurdalne”.
Naszym informatorom udało się dowiedzieć, że kolej podjęła decyzję o udostępnieniu pociągu do Bogumina. Tam pasażerowie mieli możliwość przesiadki do pociągu kursującego do Ostrawy, a następnie do innego składu jadącego już bezpośrednio do Pragi. Chociaż część z nich zdecydowała się na tę opcję, wielu innych, wybrało podróż własnym samochodem.
Jedna z osób dotkniętych tym incydentem powiedziała nam: „Zamierzamy ubiegać się o pełny zwrot kosztów biletu. Teraz jedziemy autem i tracimy pół dnia przez to wszystko. I to właśnie jest obraz naszej polskiej kolei. Musimy teraz kupić winietę i jechać kolejne cztery i pół godziny. Do Pragi dotrzemy dopiero wieczorem. Zmuszeni byliśmy również znaleźć parking w Pradze i zapłacić za niego dodatkowe 75 euro”.
Rzecznik PKP PLK wyjaśnił nam, że opóźnienia są spowodowane burzami, które niedawno przechodziły przez Warszawę.